Facebook

Marcelka czyta i ziewa: "Okrutna pieśń" Victorii Schwab

Jestem świeżo po lekturze "Okrutnej pieśni"- książki, o której słyszałam same dobre rzeczy. Z którymi teoretycznie mogłabym się zgodzić, ale może gdyby ta powieść w jakikolwiek sposób mnie zainteresowała. Już dawno nie czytałam nic, co tak bardzo by mnie nie obchodziło. I jestem tym zaskoczona i właściwie zasmucona. Spodziewałam się fajnej młodzieżowej powieści, a okazało się, że ani nie obchodzi mnie świat przedstawiony, ani bohaterowie. W pewnym momencie męczyłam tę książkę tylko po to żeby ją skończyć i zabrać się za coś innego. 

"Okrutna pieśń" przedstawia nam losy dwójki bohaterów- Kate Harker, córki Donalda Trum... tfu! co ja gadam, Calluma Harkera- okrutnego włodarza jednej strony miasta Prawdziwość, gdzie dzieje się akcja powieści oraz Augusta Flynna, potwora przysposobionego przez rodzinę Flynnów jako syna. Flynnowie rządzą w drugiej części skonfliktowanego miasta. Sam pomysł- walka o władzę i wpływy, niepewne czasy pokoju, potwory czające się w mroku. To przecież przepis na dobrą, trzymającą w napięciu książkę. Bohaterowie też nie są jakoś tragicznie skonstruowani. Kate to twarda babka, która chce być jak swój okrutny ojciec, chociaż jest od niego znacznie lepszą osobą. Za wszelką cenę chce udowodnić, że ona jest "Harker", że jest warta rozważania jako następczyni Calluma. Poznajemy ją w momencie podpalenia kaplicy w szkole do której uczęszcza, bo chce wrócić do domu po wieloletnim "wygnaniu". To coś już nam o niej mówi ;) Udaje jej się osiągnąć cel i rozpoczyna naukę w szkole w Prawdziwości. To tam skrzyżują się jej drogi z Augustem Flynnem- naszym drugim głównym bohaterem.

August jest jednym z gatunków potworów, jakie niczym zaraza trawią świat Verity. Co jest bardzo ciekawym pomysłem, Malchaje, Corsaje i Sunaje powstają na skutek złych uczynków ludzkich. August jest Sunajem, potworem występującym najrzadziej, a także najbardziej podobnym  do człowieka (przynajmniej zewnętrznie). Jego moce mają służyć karaniu grzeszników, jest więc orężem w walce z nimi. Problem w tym, że August wolałby być zwyczajnym człowiekiem, nikogo nie karać, nikim się nie żywić, a wręcz przeciwnie- pomagać ludziom. August jest bohaterem, który trzymał mnie przy tej książce- choć czasem równie przerysowany jak Kate, to jednak można było go polubić. Kate z drugiej strony była bardzo harda, uparta, dosyć okrutna, więc ciężko było mi znaleźć jakiś punkt zaczepienia do polubienia jej. Ale doceniam, że nie została w żaden sposób potraktowana stereotypowo jako kobieca bohaterka. 

Jak już wspominałam nasi bohaterowie poznają się w szkole, szybko nawiązują nić porozumienia. Ale nie spodziewajcie się płomiennego romansu. Autorka zdecydowała się nie wprowadzać romantycznej relacji między bohaterami. Jest to z jednej strony ciekawe, świeże posunięcie- książki, filmy, czy seriale, gdzie główni bohaterowie się w sobie nie zakochują można policzyć na palcach jednej ręki ;) (chyba że zmieni się to w kolejnych częściach). Z drugiej strony ten brak chemii między bohaterami książce nie wychodzi na dobre. Jest ona po prostu tak napisana, że nie wywołuje żadnych emocji, czy to pozytywnych, czy nawet negatywnych. Mamy tu wielki konflikt, który w żaden sposób nas nie angażuje, relacje bohaterów, które nic dla nas nie znaczą i bardzo słabo wplecioną ekspozycję. 

Ale serio, tak złego przedstawiania czytelnikowi świata powieści nie widziałam dawno. Autorka uparła się, że musimy wiedzieć wszystko o historii tego świata. Wiec wszystko nam grzecznie wyjaśnia- przez pierwsze sto czy więcej stron bohaterowie będą rozmawiać sobie o oczywistych dla nich sprawach, jakby to była zupełna nowość. Posiedzimy sobie z bohaterami na lekcji historii, gdzie nauczyciel wyjaśnia klasie (i nam) jak to się stało, że te Stany Zjednoczone tak zmieniły swój kształt. Bohaterowie bez przerwy będą wspominać jak to było kiedyś, rozmyślać nad konfliktem i jego stronami i dzielić się z nami każdym szczegółem. Może gdyby autorka zostawiła trochę miejsca na niedopowiedzenia, to jeszcze udałoby się jej wzbudzić w nas nieco ciekawości. I choć w sumie o samej historii Verity i całej reszty państw/ miast czy czego tam, wiemy dużo, to o tym jak wygląda tam życie nie dowiadujemy się szczególnie dużo. Wydaje się, że jest to świat taki jak nasz + potwory. A fajnie by było zobaczyć jakieś odmienne elementy- inne sposoby transportu, komunikacji, może stroje? Ale nie ma tu nic innego- autorka chyba miała tylko jeden pomysł na ten świat. 

Zastanawiam się czy sięgnę po kolejne części, bo spodziewałam się, że spędzę miło czas na lekturze książki Victorii Schwab, a właściwie strasznie się wynudziłam. Wierzę, że książka może się podobać- trzeba jej oddać to, że nie jest durna- autorka z szacunkiem potraktowała swoich bohaterów, widać w tym wszystkim pomysł, ale wykonanie jest raczej słabe. Chyba nawet mnie nie obchodzi, co się będzie działo dalej. 

Na koniec jeszcze słowo o szacie graficznej- zarówno okładka, jak i grafiki w środku są bardzo fajnie zrobione. Przyczepiłabym się może łamania tekstu- jest go na stronach bardzo mało. Z każdej strony mamy ogromniaste marginesy- czy nie lepiej by było nieco "odchudzić" książkę i je ograniczyć? Mimo to wydawnictwo Czwarta Strona fajnie się spisało, dobrze to wygląda. Szkoda tylko, że ta książka to taka wydmuszka- ładna skorupka pusta w środku :(
Słodkie małe skrzypeczki <3
Piszcie co Wy myślicie o tej książce, może Wam się podobała? Może tylko w mój gust się nie wstrzeliła? 

Komentarze

Popularne posty