Facebook

Marcelka ociera łzy po Infinity War i czyta: "Mordobicie" Reed Tucker

Okej, tak naprawdę książkę przeczytałam przez zobaczeniem Infinity War ;) Winna! Dzięki "Mordobiciu. Wojnie superbohaterów. Marvel kontra DC" czekanie na film było jednak nieco przyjemniejsze i pozwoliło mi poznać świat Marvela, a także DC od tej bardziej komiksowej strony. Tak jak filmy śledzę z dużym entuzjazmem (niedopowiedzenie roku), to długa historia komiksów wydawała mi się zawsze bardzo przytłaczająca i skomplikowana- jest tak wiele do nadrobienia. Fenomen superbohaterów trwa w końcu od lat 30 XX wieku. Autor pozwolił mi na poznanie tego świata w bardzo przystępnej formie. 

Każda z firm ma za sobą lepsze i gorsze czasy, a autor bardzo skrupulatnie nam to przedstawia. Bardzo podoba mi się obiektywizm Reeda Tuckera- nie ma tu lepszej i gorszej firmy- oba wydawnictwa są dla autora ważne i każde z nich ma swoje wzloty i upadki. Nie ma tu oceny tego, kto wygrywa ten pojedynek, chociaż szaleństwo na punkcie filmów Marvela chyba jasno pokazuje, zarówno autorowi jak i nam, kto jest teraz górą. Ale to, że autor nie opowiada się za żadną ze stron bardzo szanuję- bo zarówno DC jak i Marvel dali nam wspaniałych superbohaterów których kochamy. Jest tu miejsce na naszą własną ocenę działań komiksowych gigantów- możemy stać po stronie rozważnego, poważnego, statecznego DC lub szalonego, nieprzewidywalnego, kolorowego Marvela. Spokojnie możemy też lubić (albo nie lubić) wszystkich ;) 

Odpowiedź na pytanie jak to się stało, że DC mimo bycia komiksowym gigantem, ustąpiło miejsca Marvelowi i stało się "tym drugim" wydawnictwem. Po lekturze nie dziwi już fakt, że nawet Superman i Batman nie są w stanie (i rzadko kiedy byli) postawić ich na nogi. Z naszej polskiej perspektywy to właśnie oni są chyba najbardziej znanymi postaciami z komiksów. Czy ktoś z Was za dzieciaka słyszał w ogóle o Kapitanie Ameryce czy Iron Manie? A teraz Steve Rogers zapuszcza brodę i wszystkich ogarnia szaleństwo. Jasne Spider- Man czy Hulk, a także X-meni gościli u nas w telewizji, bo dobrze pamiętam śledzenie losów tych bohaterów, ale jednak Batman i Superman to było coś. To zabawne jak role się odwróciły. Zabawne, ale i trochę smutne, bo uwierzcie mi, nikt bardziej ode mnie nie chciałby zobaczyć dobrego filmu o Supermanie. Jedyną pociechą może być tylko fakt, że Wonder Woman całkiem temu mrocznemu DC wyszła. 

Autor skupia się głównie na komiksach, ale jest też cały rozdział poświęcony filmom DC i Marvela, zarówno tym starszym, nieco zapomnianym produkcjom, jak i tym nowym, które świetnie wszyscy znamy. Czytanie tego rozdziału przyniosło mi chyba największą radochę :) W ogóle czytanie o najnowszych poczynaniach wydawnictw jest mega ciekawe, bo w końcu był to moment, kiedy zaczęłam czytać o czymś o czym chociaż już słyszałam. A autor kończy na 2017 roku, więc jest to zupełnie aktualna pozycja. Jestem strasznie, strasznie ciekawa jak Tucker odniósłby się do Avengers: Infinity War i całego tego szaleństwa na puncie tego filmu. Bo że jest to coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca, dociera chyba nawet do mniej wciągniętych w ten świat osób. 
Bardzo adekwatna zakładka :)

Książka "Mordobicie" nie jest jednak idealna. Miałam wielką frajdę z czytania, ale nie umknęło mojej uwadze kilka rzeczy. Mamy książkę o komiksach. Które obrazem stoją. A w książce Reeda Tuckera nie ma ani jednego obrazka. Kiedy autor opisuje nam w tekście okładki komiksów, to jest to wręcz kuriozalne. Nie mówię, że trzeba z tej pozycji zrobić książkę z obrazkami, ale chociaż kilka rycin z pewnością podniosłoby jej wartość. A tak czytamy o superbohaterach, których czasem zupełnie nie znamy i musimy ich wygooglować, żeby w ogóle wiedzieć o kogo chodzi. Sub-mariner się kłania- jak się okazuje to jeden z pierwszych superbohaterów, a ja w życiu go na oczy nie widziałam. Chociaż może powinnam podejść do tego w ten sposób, że książka zachęca mnie do poszerzania moich komiksowych horyzontów? ;>

Bardzo doceniam sprawozdawczy charakter tej pozycji, widać tu rzemieślniczą i ciężką pracę autora, który sięga do wypowiedzi twórców czy włodarzy wydawnictw, ale brakowało mi trochę zagłębienia się w szczegóły. Przez większość książki śledzimy właściwie działania wydawnictw, roszady wśród ich pracowników, ich największe tytuły (i te nieco zapomniane również), ale brakuje tu nieco takiego plotkarskiego segmentu. Bo afer z pewnością było w tym światku wiele, o czym mamy tu wspomniane, ale bardzo po łebkach. To jest właściwie taki raport- wiemy "co, gdzie, kiedy", ale brakuje nam odpowiedzi na pytanie "dlaczego". 

Jeśli komiksy to raczej nie Wasza bajka i zastanawiacie się czy warto zainteresować się "Mordobiciem" to powiem Wam, że mimo wszystko tak. Mamy tu szeroki kontekst kulturowy i społeczny, co więcej jako osoba, która przeczytała 5 komiksów Marvela na krzyż, to i tak byłam całkowicie wciągnięta w ten świat. Świat wielkich gigantów, którzy wyrośli na bazie niszowych kiedyś komiksów. Jeśli chociaż pobieżnie kojarzycie kim jest Stan Lee, to możecie zechcieć zobaczyć, dlaczego stał się taką legendą. Ja spędziłam przy lekturze czas bardzo miło i uśmiechałam się od ucha do ucha cały ten czas. Dlatego gorąco polecam zarówno fanom, jak i bardziej przypadkowym czytelnikom/ widzom Marvela i DC. 

Komentarze

Popularne posty