Facebook

Marcelka czyta: "Czereśnie zawsze muszą być dwie" Magdaleny Witkiewicz

Nie czytam powieści obyczajowych zbyt często. Dużo bardziej wolę po prostu czytać o czymś innym, niż to, co otacza mnie na co dzień. Ale słyszałam wiele dobrych opinii o twórczości Magdaleny Witkiewicz, a w dodatku miałam jedną z jej powieści w domu, więc mówię sobie, co mi szkodzi? Okazało się, że mimo jakiś drobiazgów, które nie do końca mi się podobały, to ogólnie czas na lekturze spędziłam bardzo, bardzo miło. Na tyle miło, że niemal 500 stron pochłonęłam w dwa dni. Zupełnie wciągnęłam się w fabułę książki i jej tajemnice. 

Zacznę jednak od łychy dziegciu, a potem dopiero będę słodzić. Zaznaczam, że każdy do tej książki podejdzie w inny sposób, a zależy to od światopoglądu. Jeśli jest się zdania, że kobieta jest niezależną jednostką, którą stać na bardzo wiele, a już na pewno nie na mniej niż mężczyzn, to podczas lektury można nieco się denerwować. Zosia- nasza główna bohaterka jest taką trochę życiową sierotką i jest nieustannie zależna od innych osób, a tak się składa, że w większości są to faceci. I niektórzy z Was mogą w ogóle nie zwrócić na to uwagi, bo to zdarza się równie często w książkach, jak i w życiu. Dla mnie osobiście jest to więc niejako mały problem, ale nie jej to problem tej powieści- nie czyni z niej marnego czytadła.


Zosią niestety ciągle ktoś musi się opiekować, czy to jej starsza przyjaciółka, czy jej partner Marek, czy może jej nowy znajomy Szymon. Bohaterka, mimo całej mojej sympatii do niej, troszkę nie umie znaleźć sobie miejsca w życiu, bardzo się miota i sama podejmuje bardzo niewiele decyzji. Wpada raczej w splot okoliczności i płynie z prądem. Co mimo wszystko, czyni są postacią dosyć wiarygodną, bo z pewnością istnieje wiele takich kobiet czy mężczyzn. Umówmy się, czytanie o bohaterach, którzy nie mają żadnych wad jest nudne ;) Brakuje jednak takiego tupnięcia nogą, jakiegokolwiek sprzeciwu bohaterki wobec tego, co ją spotyka. Jeśli jej facet zachowuje się nie w porządku, to nie ona wyciągnie z tego konsekwencje, ale problem sam się rozwiąże.

Mimo więc konfliktu światopoglądowego jaki mam z autorką, to zupełnie dałam się jej wciągnąć w opowieść. Momentami jest zabawnie, momentami bardzo wzruszająco, nie brak tu refleksji o straconych okazjach i odwadze do życia w pełni. Bardzo podobało mi się przeniesienie narracji na Szymona, na kilka rozdziałów, i opowiedzenie jego historii z jego perspektywy, a także rozdziały przenoszące nas w czasie i opowiadające historię domu w Rudzie Pabianickiej pod Łodzią. 

Fabuła powieści bardzo koncentruje się na relacjach naszej bohaterki Zosi z chłopakiem Markiem, a także uroczym nieznajomym Szymonem, z którym się zaprzyjaźnia, rodzicami, a także panią Stefanią- jej starszą przyjaciółką. To właśnie pani Stefania pozostawia Zosi spadek w postaci domu pod Łodzią. Ale śledzimy nie tylko losy Zosi, ale również skomplikowane i owiane tajemnicą losy właścicieli dworku. Autorka bardzo dobrze rozplanowała ujawnianie małych wskazówek co do historii dworku, ale już pod koniec można się domyślić o co chodzi. Mimo wszystko sama historia jest bardzo ciekawa. 

Bardzo podobały mi się watki romantyczne w powieści. Nie chcę Wam opowiadać wszystkiego, aby nie zepsuć Wam lektury, ale uważam, że są one poprowadzone bardzo sprawnie- równocześnie ekscytująco, ale i wiarygodnie. Bardzo łatwo nam uwierzyć, że to mogłoby się wydarzyć. Nie jest to też ten rodzaj romansów, w których bohaterowie poznają się i automatycznie są w sobie zakochani- tu relacje muszą dojrzeć, rozwinąć się na fundamentach przyjaźni i zaufania.

Co do innych wydarzeń w książce, one już aż takie wiarygodne nie są. Czasami bohaterka ma zbyt dużo szczęścia. Wszystko przychodzi jej z łatwością, w nic nie musi wkładać zbyt wiele wysiłku- dzięki sprzyjającym okolicznościom dostaje mieszkanie, dom, pracę, potem kolejną pracę, chłopaka, samochód, zakochuje się, odkochuje, nawet jak zdrowie szwankuje, to pod ręką czeka już tabun lekarzy gotowych się nią zająć. Założenie firmy i znalezienie zleceń? Nic trudnego! Dziurawa opona w samochodzie? Zaraz ktoś jej przecież pomoże! Aż człowiek zazdrości Zosi, że przy tak małym wysiłku, osiąga tak wiele i to tak szybko. Ale nie dotyczy to tylko bohaterki, również inni bohaterowie nie mają aż tak pod górkę jak cała reszta świata w prawdziwym życiu. I z jednej strony jest to w pewien sposób wada książki, ale z drugiej, jeśli ktoś szuka czegoś lekkiego, bez wielkich dramatów i przeciwności losu to jest to idealna lektura. Tu nie trzeba się denerwować, że coś się bohaterom nie powiedzie- mimo małych igraszek losu, wyjdą na prostą i będą żyć długo i szczęśliwie. 

A tak od strony formalnej, autorka ma naprawdę dobry styl- książkę czyta się tak cudownie płynnie i bez wysiłku. Podczas lektury nie gubi się wątków i nie ucieka myślami gdzieś indziej, bo człowiek się nudzi. Nie, czyta się naprawdę miło i szybko. Książka jest jednym z "grubasków", ale zupełnie się tym nie zrażajcie- strony uciekają jak szalone ;) Wydanie jest bardzo ładne, wydawnictwo Filia jak zwykle stanęło na wysokości zadania- sama okładka jest tak urocza, że nic tylko jej zdjęcia robić- w różnych okolicznościach przyrody ;)

"Czereśnie zawsze muszą być dwie" to moim zdaniem, idealna letnia lektura. Jest wciągająca, zabawna, kryje w sobie kilka tajemnic, a jednocześnie nie jest przekombinowana. Czasami bardzo schematyczna, ale nie razi to aż tak bardzo, bo jest bardzo dobrze napisana. Można kręcić trochę nosem na niektóre rzeczy, ale mimo wszystko nie jest to książka obrażająca mózg czytelnika. A to zawsze trzeba doceniać :D

Jeśli wpadną mi w łapki inne powieści Magdaleny Witkiewicz to z pewnością przeczytam je z przyjemnością, bo będę wiedziała, że czeka na mnie urocza i pełna ciepła opowieść :) 

Komentarze

Popularne posty