Facebook

Marcelka czyta: "Tak, mam okres. A co?" Clary Henry

Bardzo cieszy mnie, że na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej książek dotyczących kobiet i ich problemów. Wszyscy razem powinniśmy dążyć do tego, aby w każdym elemencie życia znalazło się miejsce dla naszych historii. Nawet jeśli dotyczą zupełnie codziennych spraw. Im więcej będziemy mówić o niektórych sferach naszego życia, tym bardziej "normalne" się staną i przestaną być tematem tabu, który służy przeciwko nam.

Jedną z książek, która odczarowuje najbardziej sfeminizowaną sferę naszego życia jest "Tak, mam okres. A co?" młodej aktywistki i vlogerki Clary Henry. A dotyczy ona, jak sam tytuł wskazuje- miesiączki. I całego tego zamieszania z nią związanego. Jest tu miejsce zarówno na opis naszej biologii, ale także bardzo szeroki komentarz społeczny.


Zacznę od tego, że książka jest przeurocza i przezabawna. Nie raz i nie dwa śmiałam się w głos, równocześnie kiwając głową ze zrozumieniem. Zarówno wizualnie, jak i pod względem treści jest bardzo atrakcyjna dla czytelniczki. Jest skierowana głównie do kobiet, a jeszcze bardziej do nastolatek, ale nie widzę problemu, aby każdy się z nią zapoznał- w celach rozrywkowych i edukacyjnych zarazem. Autorka ma świetny, młodzieżowy styl- z pewnością zrozumiały dla młodych osób bardziej, niż zarzucanie ich medycznymi terminami. Muszę tu też oddać sprawiedliwość tłumaczeniu- pani Agata Teperek nie tłumaczyła na siłę powiedzonek autorki, które każdy z nas doskonale zna, jeśli tylko nie żyje w jaskini odcięty od internetu. To sprawiło, że książka jest bardziej cool ;)

Mimo całego uroku i zupełnego luzu, mamy tu jednak kilka gorzkich refleksji na temat tego, jak miesiączka stała się narzędziem, aby umniejszać naszemu znaczeniu w życiu społecznym. Od wykluczenia z powodu bólów menstruacyjnych, po uznanie kobiet na "nieczyste" w trakcie miesiączki, za brak możliwości wyrażania własnych uczuć i emocji, bez pogardliwego komentarza "masz okres, czy co?", aż po zupełne milczenie w tym temacie i brak edukacji. Edukacji, która powinna objąć zarówno młode dziewczyny, ale również chłopców. 

Autorce udało się świetnie wyłuskać kilka problemów i opisać je w sposób bardzo łatwostrawny. Nie ma się poczucia, że czyta się moralizatorski traktat, ale spędza się czas na pogawędce z przyjaciółką. To aż niesamowite, że na 180 stronach autorce udało się poruszyć tak wiele wątków- od środków higienicznych, przez opis cyklu menstruacyjnego, moment oczekiwania na pierwszą miesiączkę, radzenie sobie z bólem i zespołem napięcia przedmiesiączkowego, radzeniem sobie z durnymi komentarzami otoczenia, aż po związek miesiączkowania z feminizmem. Clara nazywa rzeczy po imieniu, nie ma tu miejsca na wstyd i mówienie o okresie eufemizmami i uładzonymi słówkami. Czytanie tego jest wręcz wyzwalające- w końcu można otwarcie mówić o tym co nas boli, czyli o  macicach- średnio raz w miesiącu. Albo można nie mówić też wcale- autorka nie każe nikomu wychodzić na ulice i wymachiwać w powietrzu tamponami (no dobra, właściwie po lekturze jej książki, właśnie tego spodziewam się po Clarze), ale tłumaczy, że zupełne milczenie i poczucie wstydu tylko nas blokuje. Kiedy wszyscy otwarcie zaczną mówić o okresie jako o czymś zupełnie normalnym i naturalnym, świadczącym o zdrowiu kobiety, to będzie nam się żyło nieco łatwiej.


Clara ma dla zupełnie początkujących "mentruatorek", jak i tych bardziej zaawansowanych dużą garść porad jak przetrwać okres i nie stracić wiary w życie i ludzi. Radzi nawet jak odpowiadać na równego rodzaju zaczepki- zarówno nieśmiała dziewczyna, jak i buntowniczka znajdzie tu kilka metod za pomocą których może ustawić kilka wredot do pionu. 

Autorka dużo miejsca poświęca "miesiączkowemu seksizmowi". Chociażby temu, że reklamy tamponów i podpasek sugerują nam, że miesiączkę powinno się ukrywać i się do niej nie przyznawać. No i ta niebieska, podejrzana ciecz w ich reklamach... Co to do cholery znaczy? Czy producenci środków higienicznych nie uprowadzili czasem jakiś arystokratek krwawiących na niebiesko?! Czy trzeba ruszać z odsieczą? ;) Sam fakt, że kobietę sprowadza się do rozchwianego kłębka nerwów, bo może ma okres sprawia, że nie możemy swobodnie wyrażać swojego zdania, nie możemy podejmować świadomych decyzji i nie możemy być po prostu wkurzone. Odbiera nam się prawo głosu, a także marginalizuje nasze problemy. 

Clara, chociaż jest szwedką, nie zapomina o dziewczynach, które przez swoje "kobiece przypadłości" są zmuszone zrezygnować z edukacji lub opuścić dom rodzinny na czas miesiączki, o kobietach, które nie mają dostępu do środków higienicznych, a nawet o tym, że właściwie co miesiąc każda z nas płaci za to, że jest zdolną do rozrodu kobietą. Książka z pewnością otwiera oczy na kilka spraw, o których ja sama, mając na karku 25 lat, nie myślałam tak dogłębnie. Ale prawdą jest, że każda z nas poświęca wiele czasu i energii na to, aby jakoś przetrwać te kilka dni w miesiącu. 

Bardzo szanuję Clarę za jej poczucie humoru, szczerość i odwagę. Nie każdy zdobyłby się na to, żeby tak otwarcie, ale z szacunkiem dla każdego, pisać o rzeczach zupełnie zwyczajnie- niezwyczajnych. Bo okres jest dziwny tylko dla męskiej połowy społeczeństwa- każda kobieta prędzej czy później na własnej skórze doświadczy uroku miesiączki. Może, gdy będziemy mówić o tym otwarcie i bez uczucia zażenowania, to zaczniemy traktować okres jako to czym, jest, a nie jako wymówkę do odsuwania nas z decydowania o wyglądzie świata w jakim żyjemy. 

Mam nadzieję, że skusicie się na lekturę tej książki :) Bardzo dobrym pomysłem jest też podarowanie jej Waszym młodszym koleżankom lub dziewczynkom w Waszych rodzinach, tak, aby mogły przygotować się na to co je czeka w dorosłym życiu. Odważnym mężczyznom też polecam tę książkę- dowiecie się o co w tym wszystkim chodzi, ale nie musicie się martwić, że jest to książka skierowana przeciw Wam- autorka nie prowadzi tu krwawej wendety (pun intended) na rodzaju męskim ;)

Komentarze

Popularne posty