Facebook

Marcelka czyta: "Bandę niematerialnych szaleńców" Marii Krasowskiej

Być może wiecie, a może nie, że autorka książki jest dosyć znaną postacią w polskim zakątku internetu. Marysia Krasowska jest youtuberką, ale także podróżniczką, akrobatką, a także pisarką. Chociaż ja mam zamiar skupić się na recenzji jej najnowszej książki "Banda niematerialnych szaleńców", to zadziwia mnie fakt, że tak młoda osoba ma w sobie tyle pasji i energii. Autorka swoją przedsiębiorczością może nas wszystkich tylko zawstydzać :) Ale czy okazała się być dobrą pisarką? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie ;)

"Banda niematerialnych szaleńców" to powieść dla młodzieży. Miałam więc świadomość, że sięgając po tę książkę, muszę mieć na uwadze, że nie jestem raczej typową jej odbiorczynią. Ale pomyślałam, że jeśli powieść spodoba się starszemu czytelnikowi, to młodsi czytelnicy będą zachwyceni. I muszę przyznać, że dałam się wciągnąć autorce do jej fascynującego i zwariowanego świata. Choć mam kilka zastrzeżeń, nie dotyczą one właściwie stylu czy samej fabuły, tylko nieco szerszego kontekstu. Zanim jednak przejdę do wytykania problemów, to zacznijmy pozytywnie- od zalet.


Narratorem opowieści jest Danny Moon- sympatyczny, choć rozpieszczony nastolatek, który zostaje wysłany do swojego wujostwa w Warszawie. Choć jest to dla niego zaskakujący obrót wydarzeń, wszak chciał się tylko pozbyć kolejnej guwernantki, to jego zapracowani rodzice są nieugięci- skoro Danny nie potrafi docenić uroków domowej edukacji, to może powinien wybrać się do szkoły. Jako że rodzice chłopca są paleontologami i często podróżują z miejsca na miejsce, uznają, że kilka miesięcy w polskiej szkole może być dobrym rozwiązaniem na poradzenie sobie z niesfornym synem. Odtąd Danny zacznie gimnazjum i zamieszka z ciocią, wujkiem oraz ich 5 córkami. Między poznawaniem sekretów polskiej edukacji i znajdowaniu sobie miejsca w tak zatłoczonym domu, Danny'ego czeka również przygoda życia. Okazuje się bowiem, że widzi... duchy. Co więcej, nie jest w tym osamotniony, bo jedna z jego kuzynek- Aneta podziela jego umiejętności. Zanim zdążą w pełni poznać swój dar, zostaną wciągnięci w intrygę obejmującą eksperymentalne badania na duchach, świat finansjery i próbę zawładnięcia światem przez złych bankierów. 

Pomysł na fabułę jest bardzo dobry i bardzo świeży. Chyba nigdy nie czytałam podobnej książki, więc jestem pod dużym wrażeniem wyobraźni autorki. Chociaż wkrada się tu nieco schematów, nie biją one po oczach. Jej postacie są bardzo dobrze nakreślone- każdy ma swoją własną osobowość z wieloma cechami charakteru. Nie ma tu miejsca na płaskie postaci przewijające się w tle- nawet bohaterowie drugoplanowi są "jacyś". "Banda niematerialnych szaleńców" to mieszanka wybuchowych charakterów, których bardzo łatwo polubić. Zarówno ludzcy bohaterowie, ale także duchy są jedyni w swoim rodzaju. Danny Moon to ciekawy świata i odważny nastolatek, któremu rodzice pozwalali na zbyt wiele- ale dzięki temu nie ma dla niego przeszkód nie do pokonania. Aneta wychowująca się z mnóstwem rodzeństwa jest świetną negocjatorką i potrafi wydobyć informacje z każdego. Dodatkowo kiedy trzeba, studzi nadmierny entuzjazm Danny'ego. Duchy które towarzyszą im w misji ocalenia świata są przeurocze... Chociaż Kapitan Czacha chyba nie zareagowałby dobrze na takie określenie. Na pewno wolałby być nazwany dzielnym i niepokonanym władcą mórz i oceanów! Milady z kolei na pewno nie dbałaby o jakiekolwiek przydomki- jest to pewna siebie dama, która ma wszystko pod kontrolą. Do tej szalonej bandy dołącza również Dobromira- urocza duszka z szemraną przeszłością, która wpada Danny'emu w oko ;) 

Dużą zaletą książki są z pewnością wartka akcja, ale tym co robi największe wrażenie, jest kreacja świata przedstawionego. Autorka dobrze przemyślała świat swojej opowieści i zasady nim rządzące. Nie ma tu miejsca na dziury w logice czy jakieś nieścisłości. Świat duchów rządzi się pewnymi prawami i są one przez autorkę przestrzegane. To robi wrażenie, bo naprawdę wielu autorów ma z tym problem. Marysia Krasowska udaną karierę ma na pewno przed sobą, bo jej styl jest lekki i zabawny, ale przy tym bardzo rzetelny. 

Chwalę i chwalę, bo naprawdę jestem pod wrażeniem, z drugiej strony jest kilka rzeczy, które są niepokojące. Teraz pojawią się delikatne SPOILERY. Ale postaram się opisać wszystko dość ogólnikowo. 
  • Problem 1: Danny jest małym seksistą. To w jaki sposób wypowiada się o kobietach, chociażby określając je mianem "bab", fakt że uważa je za rozwrzeszczane histeryczki, które zajmują się tylko ciuchami i makijażem (jedna z kuzynek) albo gotowaniem i sprzątaniem (ciocia) jest co najmniej niepokojący. Zastanawiam się, czy to troszkę nieumiejętne oddanie charakteru nastoletniego chłopca, przez autorkę, czy jej własne poglądy? Mam nadzieję, że to pierwsze. Widać tu bardzo stereotypowy podział ról- ciocia jest od dbania o rodzinę, wujek od tych "fajnych rzeczy"- wspólnego oglądania meczów i ambitnych filmów. Nawet Aneta nie jest traktowana zupełnie w porządku- jest kreowana na tą wiecznie rozważną, martwiącą się, wręcz psująca "zabawę" tym ciągłym zatroskaniem, a przy tym wszystkim non stop płacze z każdego możliwego powodu. Dzieciaki pakują się w dość poważne tarapaty, więc jej obawy są uzasadnione. To postępowanie Danny'ego, nierozważne i głupio niebezpieczne, powinno być krytykowane, a nie postawa Anety. 
  • Problem 2: Kłamstwo ma długie, długie nogi. Bohaterowie okłamują swoich rodziców/ wujostwo bez żadnych skrupułów. Oszukują, zmyślają, opuszczają nawet lekcje, bez choćby najmniejszych wyrzutów sumienia.  Biegają samopas od rana do nocy i nie baczą na konsekwencje wmieszania się w intrygę potężnych bankierów. Nie wiem czy to dobre przesłanie dla młodszych czytelników, którzy mogą stwierdzić, że kłamanie jest OK- przygoda jest ważniejsza.
  • Problem 3: Dzieciaki biegające z bronią. Dam Wam chwilę, abyście mogli się nad tym zastanowić. Gimnazjaliści biegający z prawdziwą bronią palną i strzelający z niej do ludzi. Ja rozumiem, że to jest fikcja literacka, naprawdę, w końcu w tej powieści są duchy. Ale to jest tak przerażający obraz, że ja byłam w ciężkim, ciężkim szoku po lekturze. Nadal właściwie jestem i nie wiem co więcej mogłabym powiedzieć na ten temat. 
Autorka jest młodą osobą, jeszcze wiele przed nią, ale doskonale widać, że tkwi w niej duży potencjał. Jednak brakuje jej troszkę zrozumienia niektórych problemów świata w którym żyjemy. To nie jest dobry pomysł dyskredytować w powieści swoją własną płeć, to nie jest dobry pomysł, żeby dzieciom do ręki dawać broń, to nie jest dobry pomysł, aby uczyć młodzież, że okłamywanie najbliższych nie jest złe. Mimo tych problemów, które wykraczają nieco poza książkę, a odnoszą się do naszego życia społecznego, i tak jest to zaskakująco udana powieść. Rzeczy które mnie rażą, nie muszą nikomu innemu przeszkadzać- myślę, że każdy sam powinien to rozstrzygnąć. 


A tak już z przymrużeniem oka, jako dietetyczka nie mogę przejść obojętnie obok nawyków żywieniowych Danny'ego. Jego zamiłowanie do gorzkiej czekolady, którą pochłania tabliczkami, na pewno miałoby swoje konsekwencje w prawdziwym życiu- zaparcia. Przy takiej diecie, jego jelita nie ruszyłyby do pracy, serio ;) Dlatego gdy przeczytałam fragment, w którym Danny zapewnia, że lekarz pozwolił mu jeść czekoladę, byle gorzką i o małej zawartości cukru, to troszkę się pośmiałam. Bo cóż, żaden lekarz nie zaleciłby takich ilości czekolady ;) 

Na deser jeszcze chciałbym pochwalić wydawnictwo SQN za sposób wydania książki. Piękna okładka, z napisem świecącym w ciemności (!!!), urocze wyróżniki rozdziałów (czy to ma jakąś fachową nazwę?) i spis treści. Serio, mam wrażenie że spisy treści odchodzą do lamusa, nie wiem dlaczego. Ale, ale jest jedna rzecz, która jest nie do końca przemyślana- nie wiem czy z winy autorki, czy wydawnictwa, ale tytuły rozdziałów spoilują ich zawartość. Zanim przystąpimy do lektury rozdziału, już właściwie wiemy co się wydarzy. 

Cieszę się, że udało mi się upolować tę powieść na Czytampierwszy.pl Była warta mojego czasu, mimo tych kilku potknięć. Karierę pisarską autorki będę śledzić z prawdziwym zainteresowaniem i Wy też powinniście :)

Komentarze

  1. Natykam się na tę książkę co jakiś czas na Instagramie i zapisuję w pamięci na czasy, gdy będę miała ochotę na coś lekkiego i młodzieżowego, bo trzeba wspierać naszych rodzimych pisarzy, zwłaszcza tak młodych, a poza tym zbiera opowieść Marysi duże pochwały, więc nie powinnam się specjalnie zawieść;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto przeczytać, bo jest naprawdę dobrze. Mimo tych kilku problemów jakie miałam, to bawiłam się świetnie :D

      Usuń
  2. Chyba sobie odpuszczę, chociaż nie jestem pewna. Zerknąć w bibliotece zerknę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, to jest dobry plan :) Trzeba wspierać biblioteki!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty