Marcelka czyta i patrzy w gwiazdy: "Kosmiczne dziewczyny" Libby Jackson
Podbój kosmosu to chyba jedno z najbardziej oddziałujących na wyobraźnię dokonań ludzkości. Mogłoby się wydawać, że jest to dziedzina zdominowana przez mężczyzn- bo to o nich zwykle słyszymy. Libby Jackson stwierdziła chyba, że dosyć tego dobrego Panowie, i stworzyła dla nas zbiór 50 opowieści o kobietach zaangażowanych w badania nad kosmosem, a także zdobywanie go. Dzięki niej, mamy się okazję przekonać, że kompetencje i zdolności nie są związane z płcią czy rasą, i że każdy z nas może przyczyniać się do powiększania naszej wiedzy o wszechświecie.
"Kosmiczne dziewczyny" to opowieści nie tylko dla młodszych czytelników- nie dajcie się zwieść temu kolorowemu wydaniu! Myślę, że każdy z nas zdoła znaleźć inspirację wśród 50 dzielnych i nieustępliwych kobiet. Ja z zaskoczeniem odkryłam, że kariera w NASA może stać przede mną otworem, gdy przeczytałam o losach Rity Rapp- dietetyczki, która zadbała o to, żeby kosmonauci mieli w przestworzach kosmicznych smaczne przekąski ;) Więc jeszcze jest dla mnie nadzieja! I właśnie dla tego poczucia, że możemy wszystko, warto sięgnąć po tę książkę.
Swoją kosmiczną przygodę z tą książką zaczynamy od wstępu autorki, a także linii czasowej, porządkującej nam podbój kosmosu przez człowieka. Punktem zwrotnym, który zapoczątkował nasze marzenia o zgłębieniu tajemnic wszechświata, okazały się teorie Mikołaja Kopernika. Niestety to jedyny polski akcent w tej zdominowanej przez Amerykanki i Rosjanki książce. Kiedy i my zaczniemy latać w kosmos?! Ja się zgłaszam na ochotniczkę! Jeśli jeszcze nie zauważyliście, jestem bardzo podekscytowana tą książką...
Gdy już poznamy sylwetkę Libby Jackson, którą spokojnie można uznać za 51 bohaterkę książki- bo również ma na sumieniu badania nas przestrzenią kosmiczną, to przechodzimy do części głównej tego cudeńka- biografii 50 dzielnych zdobywczyń kosmosu. Jednak każda z Pań zostaje nam przybliżona raczej w mało szczegółowy sposób. To chyba jedyny zarzut, jaki można mieć do autorki, że troszkę nam te kobietki opisuje po łebkach. Bardzo szkoda, że książka nie jest grubsza- tak z 10 razy grubsza ;) A tak na zaledwie 140 stronach, mamy bardzo szczątkowe informacje o dokonaniach dzielnych odkrywczyń. A biorąc pod wagę fakt, że połowa książki to ilustracje, to nie spodziewajcie się obszernych biografii. Ale może taki był właśnie zamysł autorki- abyśmy sami pobawili się w szukanie informacji o ulubionych postaciach? Każda z 50 Pań ma więc swoją własną i indywidualną ilustrację, stworzoną przez ilustratorki i ilustratorów z London College of Communication. I są one naprawdę ładne- każda wykonana nieco w innym stylu, ale wszystkie oddają ducha przygody. Dodatkowo, przy każdej bohaterce znajdziemy informacje o jej narodowości, latach życia, zawodzie, a także inspirujący cytat. Jak już będę pracować dla tego NASA albo chociaż POLSY, to muszę pamiętać, żeby sypać pięknymi cytatami jak z rękawa- żeby Libby Jackson miała co umieścić w kolejnej książce ;)
Nasze dzielne Panie, to nie tylko astronautki czy naukowczynie, ale także programistki, artystki, pilotki, lekarki, inżynierki, a nawet znajdziemy tu aktorkę- Nichelle Nichols (znaną jako porucznik Uthura z serialu Star Trek). To świetnie pokazuje, jak wiele składa się na badanie kosmosu- każdy może znaleźć dziedzinę, którą kocha i dzięki której może pomóc w poznawaniu otaczającego nas świata. Autorka zachęca do podjęcia swojej własnej misji, która może zaprowadzić nas na sam szczyt (albo na Marsa). Jej książka jest także pochwałą odwagi, zaangażowania, nauki i ciężkiej pracy. Pokazuje, że nawet szycie kombinezonów dla astronautów to zadanie ważne i godne zapamiętania.
Nasze dzielne Panie, to nie tylko astronautki czy naukowczynie, ale także programistki, artystki, pilotki, lekarki, inżynierki, a nawet znajdziemy tu aktorkę- Nichelle Nichols (znaną jako porucznik Uthura z serialu Star Trek). To świetnie pokazuje, jak wiele składa się na badanie kosmosu- każdy może znaleźć dziedzinę, którą kocha i dzięki której może pomóc w poznawaniu otaczającego nas świata. Autorka zachęca do podjęcia swojej własnej misji, która może zaprowadzić nas na sam szczyt (albo na Marsa). Jej książka jest także pochwałą odwagi, zaangażowania, nauki i ciężkiej pracy. Pokazuje, że nawet szycie kombinezonów dla astronautów to zadanie ważne i godne zapamiętania.
Jest jeden szczegół w tej książce, który wprawia mnie w zachwyt. Jest to zupełnie prozaiczna rzecz i wydawałoby się, że powinna być normalna, ale nie zawsze jest. Chodzi mi o żeńskie nazwy zawodów. Autorka nie określała kobiet programistami, kosmonautami, czy też dietetykami, ale programistkami, kosmonautkami i dietetyczkami. Można stwierdzić, że to drobny szczegół, ale doskonale pokazuje, jak łatwo nam posługiwać się męskimi nazwali zawodów zupełnie bez refleksji. Tak jakby domyślnie przyjmować, że męski odpowiednik zawodu wskazuje na wyższe kompetencje. Co jest bzdurą rzecz jasna. Wszyscy mamy takie same zdolności i możemy osiągnąć tak samo wiele- i to jest równocześnie główne przesłanie tej książki. Prekursorki podboju kosmosu przecierały nam szlaki w tym męskim świecie. Dzięki swoim umiejętnościom, zaciętości i wierze, że mogą wszystko, ich marzenia się spełniały. Udowadniały wielu pokoleniom, że kobiety są tak samo zdolne do podejmowania ryzyka, nauki, doskonalenia swoich umiejętności, a także ciężkiej pracy jak ich koledzy.
A jeśli po lekturze jeszcze Wam mało opowieści o kosmicznych dziewczynach, to bardzo gorąco polecam film "Hidden Figures" ("Ukryte działania"), który opowiada o 3 czarnoskórych kobietach pracujących dla NASA i stopniowo zdobywających szacunek swoich białych kolegów. Były to czasy segregacji rasowej w Stanach Zjednoczonych, więc Panie miały do pokonania o wiele więcej przeszkód, niż tylko bariera płci. Historie Katherine G. Johnson i Mary Jackson, czyli dwóch z trzech głównych bohaterek filmu, również znajdziemy w książce Libby Jackson.
A jeśli po lekturze jeszcze Wam mało opowieści o kosmicznych dziewczynach, to bardzo gorąco polecam film "Hidden Figures" ("Ukryte działania"), który opowiada o 3 czarnoskórych kobietach pracujących dla NASA i stopniowo zdobywających szacunek swoich białych kolegów. Były to czasy segregacji rasowej w Stanach Zjednoczonych, więc Panie miały do pokonania o wiele więcej przeszkód, niż tylko bariera płci. Historie Katherine G. Johnson i Mary Jackson, czyli dwóch z trzech głównych bohaterek filmu, również znajdziemy w książce Libby Jackson.
Czytanie "Kosmicznych dziewczyn" pozostawia z takim cudownym poczuciem, że spełnianie swoich marzeń to nic trudnego, jeśli tylko naprawdę się tego chce. Wtedy nie stoją przed nami żadne przeszkody. Myślę, że to przesłanie, które warto wpajać do głowy małym dziewczynkom i chłopcom, aby pokazać im, że mogą być kim tylko zechcą. Ci bardziej dojrzali czytelnicy też powinni docenić pomysł i wykonanie ;) A Wydawnictwu Kobiecemu należą się podziękowania, że zdecydowali się wydać tę książkę u nas :) Oby więcej takich pozycji, oby więcej!
Komentarze
Prześlij komentarz