Facebook

"Geekerella" Ashley Poston- czyli jak wiele retellingów kopciuszka jesteśmy w stanie przyjąć?

Ja lubię retelingi. Moje ulubione baśnie z dzieciństwa opowiedziane na nowo zawsze sprawiają, że myślę z nostalgią o młodzieńczych latach. Chyba każdy z nas ma czasem ochotę cofnąć się w czasie i jeszcze raz odkryć tajemnice świata baśni. Ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że to najzwyklejszy w świecie recykling pomysłów, które już wszyscy dobrze znamy. Czy da się na kanwie dobrze znanej opowieści stworzyć coś nowego? Czasami.

Holo napis na okładce i grzbiecie to strzał w 10! Ślicznie to wygląda i w ręku, i na półce. 

Ale na pewno nie w tym przypadku. "Geekerella" Ashley Poston jest sztampowa do szpiku kości. No sorry, ale nie będę udawać, że jest inaczej, nawet jeśli to brzmi szorstko. Nie ma tu grama nowej jakości czy oryginalności. Jednak nie ukrywam, że czyta się to bardzo dobrze, a książka sama w sobie ma mnóstwo uroku. Szkoda tylko, że autorka nie pokusiła się o przełamanie choć kilku schematów, o dodanie czegoś nowego do znanej nam wszystkim opowieści. Tak jak inny retelling przygód Kopciuszka- "Cinder" Marissy Meyer wprowadzał interesującą wizję przyszłości i był tylko zainspirowany klasyczną bajką, tak wyobraźnia Ashley Poston najwyraźniej zawiodła na tym polu. 

Historię Kopciuszka znamy wszyscy- osierocona dziewczyna zostaje pod opieką złej macochy i staje się jej pomocą domową. 2 przyrodnie siostry jej dokuczają, z czego jedna jest zła do szpiku kości, a druga nie do końca. Dziewczyna wyczekuje odmiany swojego losu, jest miła, pracowita, inteligentna i ma dobre serce. Przypadek sprawia, że poznaje księcia z bajki i się zakochuje. Z pomocą dobrej wróżki wybiera się na bal, gdzie oczarowuje księcia, który wyrusza na poszukiwania ukochanej. Wszystko kończy się szczęśliwie, dobro zwycięża i bla, bla, bla... Historia przesłodzona do szpiku kości o zerowym poziomie realizmu. No ale wszyscy przecież wiemy, że prawdziwe życie tak nie wygląda. A może jednak? 

Blurb z tyłu książki sprzedaje nam opowieść o Elle, prawdziwej fance serialu Starfield, pracującą w foodtracku, a przy okazji będącą uniżoną służką swojej macochy i dwóch sióstr. Elle ma wielkie marzenie- wybrać się na konwent organizowany przez jej zmarłego ojca, aby wygrać konkurs na najlepszy cosplay. Wierzy, że dzięki wygranej, jej los wreszcie się odmieni. Blurb nie informuje nas jednak, że mamy tu też drugiego bohatera- Damiena- za dnia ciasteczko występujące w operach mydlanych, a w nocy prawdziwego nerda z krwi i kości. Damien zostaje wybrany do tytułowej roli w filmowym remake'u serialu Starfield, co zdecydowanie nie podoba się Elle, która uważa go za pozera i wręcz go nienawidzi. Los jednak spłata bohaterom figla i postanowi sprawić, że nawiążą oni sms-ową znajomość. Troszkę wkrada nam się tu "Masz wiadomość" i właściwie, to całkiem udany element książki. 

Ashley Poston uparła się, żeby opowiedzieć nam tą historię Kopciuszka raz jeszcze i zrobiła to 1:1 z oryginałem- nie spodziewajcie się ciekawych zwrotów akcji. Jasne, zdecydowała się na osadzenie akcji w 21 wieku, dodała do narracji fandom serialu a'la Star Trek, sms-owe znajomości, realia przemysłu filmowego i blogowanie, ale to by było na tyle. I to nie tak, że nienawidzę tej książki, bo wręcz przeciwnie- jej czytanie sprawiło mi dużo radochy. Kiedy czytałam o fanowskiej społeczności zafiksowanej na jakimś uniwersum, to widziałam w tym siebie. Teraz czekam, aż jakiś przystojny Chris wyśle mi przez pomyłkę sms-ka ;) Utożsamienie się z bohaterkę przyszło mi więc bardzo prosto ;)

Sama przyjemność czytania, nie przysłoniła mi jednak błędów i uchybień autorki. Mogła zabawić się tą historią, wprowadzić nieco zamieszania, ale ona podążyła dobrze utartym szlakiem przez inne dzieła popkultury. Pamiętacie ekranizację Kopciuszka z Hillary Duff lub Seleną Gomez w rolach głównych? To są właśnie ekranizacje "Geekerelli"... szkoda tylko, że zostały nakręcone na długo przed powstaniem książki... UPS... 

Czy dostrzegam coś dobrego w tej książce? Nadal jest to mądra opowieść o odnajdowaniu własnego głosu i przeciwstawianiu się przeciwnościom losu. Morał jest jasny- jeśli jesteś dobrą osobą spotka cię nagroda, jeśli złą- twoje występki zostaną ocenione i spotka cię kara. Oczywiście jest to też opowieść o prawdziwej przyjaźni, rodzącym się uczuciu pomiędzy dwójką młodych ludzi i obowiązkach wynikających z rodzicielstwa. To jest dobra powieść dla nastolatków, ale nieco starsze jednostki, raczej nie przejdą obojętnie obok dobrze nam znanych schematów.

Bardzo dobrym elementem, który muszę pochwalić jest bardzo dobre oddanie realiów fandomu skoncentrowanego na wymyślonym przez autorkę serialu Starfield. Zasady rządzące grupą fanów, organizacja konwentu, zamieszanie spowodowane powstającą ekranizacją kultowego serialu, hejt wylewający się na odtwórców ról- to jest świetny i bardzo prawdziwy zapis tego fenomenu. Tu autorka pokazała co jej w duszy gra. Nawet to, jak zarysowała fabułę serialu pokazuje, że jednak drzemie w niej talent i gdyby tylko nie podążyła bezpieczną ścieżką retellingu, być może Geekerella byłaby czymś nowym, a ja mniej bym marudziła. 


Na plus zaliczyć można relacje między bohaterami- są dość autentyczne. Duet dwójki bohaterów nie staje się magicznie cukierkowy kiedy w końcu odkrywają swoje tożsamości- nadal są wobec siebie dowcipni i uszczypliwi. Żałuję, że relacja Elle z macochą została tak zaniedbana na końcu książki- na samym początku widać konflikt między nimi, ale i jakąś niewielką nić zrozumienia. Im bliżej finału, tym ta relacja schodzi na 2 i 3 plan, a szkoda, bo to mogła być wartość dodana do dobrze znanej nam historii. Ogólnie sama postać macochy miała duży potencjał, szkoda, że autorka nie poszła w stronę Disneyowskiej wersji aktorskiej Kopciuszka i nie pogłębiła tej postaci. W filmie to dało ciekawy efekt, a w książce, szczególnie osadzonej we współczesności, mogłoby być jeszcze lepsze. 

I jeszcze jedna sprawa, która zrobiła na mnie wrażenie. Damien nie jest biały. To się rzadko zdarza w popkulturze (za rzadko), żeby osoby innych ras były głównymi bohaterami, a nie tylko zabawnymi sidekickami. Moim zdaniem to fantastyczny trend i powinniśmy właśnie w takim kierunku podążać- bo moi drodzy poprawność polityczna to coś fajnego- dzięki temu możemy oddać głos pomijanym wcześniej osobom. 

Bardzo zaskoczona byłam natomiast poziomem brutalności i okrucieństwa w tej książce. Jest tu kilka elementów, od których włos się jeży na głowie. Zaniedbania wobec zwierząt, stalking, manipulacja, kradzież, a także internetowy hejt. Przy tak przymilnych bohaterach, te zagadnienia były szokującym kontrastem. Szczególnie okrutna była jedna ze złych sióstr, ale także macocha Elle. Sam Damien również musiał się mierzyć z kulisami sławy, a także spiskującym za jego plecami dawnym przyjacielem. Powiem szczerze, że było to coś niecodziennego w tej bardzo słodkiej historii.

Sami więc widzicie, że nie jest to książka, którą tak łatwo ocenić. Z pozoru to tylko powieść dla nastolatków oparta na historii Kopciuszka. Drugie dno tej powieści niewyraźnie przebija się z pod pozornie znanej nam historii, ale autorce chyba jednak nieco zabrakło odwagi, aby pociągnąć tę powieść w innym kierunku. 

Komu polecam? Może komuś, kto nie śledził wszystkich dzieł popkulturowych poświęconych opowiedzeniu po raz kolejny losów Kopciuszka. Tylko proszę znajdźcie kogoś takiego... ;) Ja akurat znam chyba większość rzeczy, które powstały na kanwie tej opowieści, a paradoksalnie nie jest to moja ulubiona postać. To właściwie dość ciekawe, że ciągle opowiadamy sobie tę samą historię, raz za razem, raz za razem. Dlaczego akurat losy Kopciuszka tak zapadły nam w serce? 

Komentarze

Popularne posty