Facebook

Marcelka się solidaryzuje: "Jej wysokość P." Joanne MacGregor

Bycie wysokim jest czasem strasznie skomplikowane. W butach na obcasie wyglądasz jak żyrafa, zawsze patrzysz ponad głowami innych ludzi, a zajęcie wygodnego miejsca w autobusie graniczy z cudem. Jak tylko usłyszałam o książce "Jej wysokość P." od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać! Bo uwierzcie mi, że łatwiej o książkę z filigranowymi bohaterkami w kieszonkowych wersjach, niż o wysoką dziewczynę z krwi i kości. Podczas lektury tylko kiwałam głową ze zrozumieniem, bo sama należę do grona wysokich osób. I podczas gdy u mężczyzn wysoki wzrost jest raczej pożądany, to u kobiet jest to dużo bardziej skomplikowane. I o tym właśnie jest powieść Joanne MacGregor, ale nie tylko ;)

Peyton to kreatywna licealistka, którą wyróżnia przede wszystkim wysoki wzrost. Pewnego dnia zakłada się ze współpracownikami, że uda jej się poderwać wyższego niż 192 cm chłopaka, zaciągnie go na 3 randki i bal maturalny. Jak to zwykle w takich książkach bywa na horyzoncie pojawia się ten idealny kandydat- Jay, który niestety ma dziewczynę. Czy ja muszę w ogóle pisać, co się będzie działo dalej? Bo jestem pewna, że już dobrze wiecie ;) Nie będzie tu nic innego, co nie pojawiłoby się w innych powieściach, czy też filmach i serialach tego typu. To taka typowa licealna komedia romantyczna prosto z USA, tylko w formie książki.


Ale mimo, że książka nie jest idealna czy super oryginalna, ma w sobie dużo uroku. Sam pomysł na bohaterkę jest tu chyba najbardziej trafionym i nowym pomysłem, resztę już znamy. Peyton jest fajną dziewczyną, bardzo niepewną siebie, usiłującą ukryć się w tłumie- co z jej wzrostem nie jest takie proste. Boryka się z wieloma problemami, szczególnie uciążliwa jest dla niej pogrążona w depresji matka, która nie pełni swej roli w żadnym stopniu. Peyton nieustannie boryka się więc nie tylko z nastoletnimi problemami, ale również kilkoma trupami w rodzinnej szafie. Na szczęście Peyton to zaradna, inteligenta dziewczyna, która przypadkowo odkrywa w sobie pasję do szycia i projektowania ubrań- bierze się za to choćby dlatego, że w sklepach z ubraniami dla ludzi o przeciętnym wzroście, nigdy nie może nic wybrać. Postanawia więc wziąć sprawy w swoje ręce. Zuch dziewczyna ;)

Nie myślcie, że zapomniałam o księciu z bajki! Jay- wysoki, zabójczo przystojny, inteligentny, a jeszcze na dodatek miły i pomocny... Jest to jedna z bardziej uroczych postaci męskich o jakich czytałam, mimo, że jest aż przerysowanie idealny. Stanowi wspaniałe wsparcie dla naszej bohaterki, ale do tego stopnia, że w pewnym momencie przestaje być postacią, a staje się niejako głosem terapeuty. Być może zauważycie to najlepiej w rozdziale, kiedy Peyton zdradza mu swój największy sekret. I nie, nie jest Spider- Manem! (Recenzja bez nawiązania do Marvela, to recenzja stracona).

Książka jest nieco infantylna (albo to ja jestem za stara), ale mimo wszystko, czyta się ją przyjemnie. Czas spędzony na lekturze nie jest czasem straconym. "Jej wysokość P." jest nieco podobna do książki, którą ostatnio skrytykowałam- "To zdarza się tylko w filmach", ale jest dużo bardziej udana. Tu również mamy problematyczną matkę głównej bohaterki, kłopoty z chłopakami, szereg nastoletnich zgryzot. I tak jak w "To zdarza się tylko w filmach" te wątki były niestrawne, to tu, jest całkiem znośnie. 

Nie jest oczywiście idealnie- jest kilka wątków i postaci przez które można by rwać włosy z głowy, szczególnie prowodyrka zakładu, Tori, jest koszmarna. Pojawia się też postać chłopaka- wiecznego podrywacza, który jest absolutnie ordynarny i obleśny. Wątek "wielkiej tajemnicy" jest już raczej zgrany, ale tu w miarę angażował. Ogólnie książka opiera się na bardzo popularnych kliszach- to jak połączenie "Zakochanej złośnicy" z dowolnym innym filmem o amerykańskich nastolatkach. Dzieciaki w szkole są okropne, rodzice nie rozumieją swoich dzieci, tylko ta jedna najlepsza przyjaciółka i ten idealny obiekt westchnień są OK. 

Przeczytajcie, ja polecam, chociaż widzę w tej książce kilka wad. Jednak mimo wszystko, jej przesłanie jest bardzo słuszne. Szczególnie fajnie może to trafić do młodszych czytelniczek i czytelników, w wieku kiedy nie jest się pewnym kim chce się być i jakim się jest, a także nie do końca akceptuje się swoje ciało czy inność. Autorka jest terapeutką, która pracuje z młodzieżą, więc bardzo realnie oddała nastroje i problemy dorastających osób. W pewnym wieku człowieka nikt nie musi już zapewniać, że jest fajny, ale gdy jest się młodym, taki głos może być bardzo cenny. Pozwólcie, że zakończę recenzję cytatem, który bardzo mi się spodobał i oddaje ducha książki:
"Cała reszta, większość z nas, czuła się pod jakimś względem odmieńcami. Każdy był wyjątkowy, z jakiegoś powodu inny, przez co ci, którzy chcieli, żebyśmy dopasowali się do ich definicji normalności, nie akceptowali nas albo uważali nas za dziwadła"

Komentarze

Popularne posty