Facebook

Marcelka czyta: "Ósmy cud świata" Magdaleny Witkiewicz

Zarzekałam się, że na pewno wrócę jeszcze do twórczości Magdaleny Witkiewicz i tak też uczyniłam. Nawet nieco wcześniej, niż się spodziewałam :) I nie żałuję, bo spędziłam czas na lekturze "Ósmego cudu świata" bardzo miło. Jednak znowu wkradł mi się tu konflikt światopoglądowy z autorką. Mamy tak różne spojrzenie na świat i rolę kobiet, że mimo dużej sympatii do autorki i jej powieści, nie mogę wyłączyć tego głosiku z tyłu głowy, że to jest nie w porządku :/ Ale nie porzucę czytania powieści pani Magdaleny, bo nawet jeśli nie wszystko mi odpowiada, to jej styl i lekkość pióra zdecydowanie przyciągają mnie do jej książek. Mają w sobie coś takiego, że można się zrelaksować podczas lektury i przenieść do innego świata, gdzie problemy zawsze znajdą rozwiązanie i wszystko skończy się happy endem. Bo myślę, że każdy z nas potrzebuje czasem zapewnienia, że mimo przeciwności losu, wszystko będzie dobrze. 


Bohaterką książki jest Anna, która pogrąża się we wspomnieniach ze swojego życia uczuciowego i przedstawia nam swoją historię. Przez wiele lat była singielką, nie mogła znaleźć mężczyzny, z którym chciałaby spędzić resztę życia, a zegar biologiczny przecież tyka. Bohaterka boi się samotności na stare lata, więc wpada na pomysł, że dobrze by było mieć dziecko, co by na łożu śmierci podało jej szklankę wody. Dzielnie wspierają ten plan matka bohaterki oraz jej przyjaciółki, bo również martwią się o Annę. Bohaterka nie bardzo wie, jak zabrać się za realizację tego planu- bo, co właściwie szanuję, nie chce "wrabiać" przypadkowego mężczyzny w dziecko, ani też pozostawiać przypadkowego ojca bez wieści o tym, że nim został. Miota się więc nasza Ania między tym, że chce dziecka, ale nie ma z kim, a tym, że może jednak warto zaryzykować i przespać się z jakimś przypadkowym facetem. Co ciekawe, bohaterka właściwie w związku jest, nawet jeśli nie chce tego w ten sposób definiować. Dosyć regularnie spotyka się ze swoim szefem na seks bez zobowiązań, mimo, że zauważa, że on zaczyna czuć do niej coś więcej. Nie potrafi jednak zerwać tej więzi. Postanawia wybrać się więc na wakacje, zastanowić nad swoim życiem, tym związkiem "wcale nie związkiem" i nabrać dystansu. A jak to w takich powieściach bywa- poznaje faceta. Miłego Tomasza, który spieszy jej na ratunek kiedy trzeba, co chyba jest standardem w powieściach pani Witkiewicz.

Motyw damy w opałach jest przeze mnie chyba najbardziej nielubianą zagrywką autorów. A kiedy Anna bała się przejść przez zatłoczoną ulicę i dopiero nasz dzielny książę na białym koniu jej pomógł, to chciałam rwać włosy z głowy. Aczkolwiek ratowania bohaterki było i tak mniej niż w "Czereśnie zawsze muszą być dwie". Druga rzecz, która mi się nie bardzo podobała, to sprowadzanie kobiety do roli matki, jako najważniejszego źródła szczęścia w życiu. Jest to bardzo tradycyjne postrzeganie roli kobiety, co dla mnie jest trudne do zaakceptowania w powieściach Magdaleny Witkiewicz. Oczywiście są miliony kobiet, dla których marzeniem jest posiadanie szczęśliwej rodziny i dzieci, i na pewno świetnie się odnajdują w takiej roli, ale brakuje mi pokazania, że to nie jedyna droga. Kobiety mogą realizować się na wiele różnych sposobów. Gdyby w powieści pojawiła się chociaż postać drugoplanowa, która realizuje się inaczej niż poprzez bycie matką, to zamknęło by mi usta. Ale szczęście wszystkich kobiet w tej powieści jest związane z macierzyństwem. Matka głównej bohaterki, jej dwie przyjaciółki, a także siostra Tomasza i jego zaufana sekretarka- każda z tych kobiet była w ciąży, jest w ciąży lub będzie. Gdyby choć jedna z nich wyłamała się ze schematu i gdyby autorka chciała pokazać, że są inne drogi do szczęśliwego życia, to powieść miałaby zupełnie inny wydźwięk. A teraz można odnieść wrażenie, że jeśli nie planujesz lub nie możesz mieć dzieci, to nigdy nie zaznasz w życiu spełnienia i prawdziwego szczęścia. 


Bardzo żałuję, że cała akcja powieści nie ma miejsca w Wietnamie- były to fantastycznie oddziałujące na wyobraźnię rozdziały. Aż miałam ochotę spakować się i ruszać po przygodę. W Wietnamie dzieją się też najważniejsze wydarzenia- Ania poznaje uroczego Tomka, z którym wybiera się w dalszą podróż. Choć znają się kilka dni, bardzo dobrze się dogadują, a Anna zaczyna kombinować, czy to właśnie Tomasz nie mógłby zostać ojcem jej dziecka. Czy sumienie pozwoli jej na ten śmiały krok? Musicie przeczytać "Ósmy cud świata" żeby się dowiedzieć ;)

Szkoda że powieść nie jest te 100 stron dłuższa, tak aby pogłębić relacje łączące Anię i Tomka. Miałam wrażenie, że mimo wszystko więcej wiemy o relacji Anny i Jacka (jej szefa), niż o tej nowej znajomości. Oczywiście w życiu tak się zdarza, że ktoś potrafi nam zawrócić w głowie, choć zbyt dobrze go nie znamy, ale akurat w tej książce brakowało mi uzasadnienia, głębokiej jak się wydaje więzi, z nowo poznanym facetem. 

Sama postać Tomka jest bardzo udana. Jest to poczciwy, dobry facet, któremu życie uczuciowe dało w kość. Ale nie jest też osobą bez wad. Część powieści śledzimy z jego perspektywy- mamy szansę dowiedzieć się o nim czegoś więcej, a szczególnie o jego przeszłości i poprzednim związku. Poszukiwanie Anny, po ich dość burzliwym rozstaniu w Hanoi, pokazuje nam, że jego intencje względem niej były szczere i dzięki temu nieco łatwiej uwierzyć w ich relację. 

W powieści mamy kilka postaci pobocznych, ale tak naprawdę cała akcja skupia się na 3 osobach tego "dramatu", co daje nam miejsce na skupienie się na relacjach łączących Annę z Tomkiem i Jackiem. Co jest jednak siłą tej powieści, to skoncentrowanie na uczuciach i przemyśleniach bohaterki. Mamy tu zapis kobiecych rozterek, wątpliwości, strachu przed samotnością, walki uczuć i rozsądku. Bohaterka nie jest płaska- ma swój charakter, swoje dążenia, marzenia i plany, dlatego bardzo łatwo się z nią identyfikować. Każda z nas odnajdzie nić porozumienia z bohaterką i razem z nią będzie się zastanawiać nad jej losami, ale także swoim własnym życiem. 

Nawet jeśli nie ze wszystkim się zgadzam, to mimo wszystko uważam, że "Ósmy cud świata" to dobra książka. Zachęca do szukania szczęścia i niezadowalania się czymś co powinno nas uszczęśliwiać, choć wcale tak nie jest. Jest to bardzo dobry portret dojrzałej kobiety, która boi się samotnego życia, ale jednocześnie jest zdeterminowana odnaleźć swoje "szczęśliwe zakończenie". 

Komentarze

Popularne posty