Facebook

Marcelka i rejs po dawnych epokach: "Pasażerka" Alexandry Bracken

CzytamPierwszy rozpuściło nas ostatnio zalewem e-booków. I ja oczywiście musiałam się na kilka skusić :D Oprócz "Dżozefa" Jakuba Małeckiego sięgnęłam również po "Akuszera Bogów" Anety Jadowskiej, a także po "Pasażerkę" Alexandry Bracken, która będzie przedmiotem tej recenzji :) O "Pasażerce" słyszałam naprawdę wiele dobrego- dlatego zanim zabrałam się do lektury, byłam bardzo podejrzliwa. Kilka już razy przejechałam się na recenzjach blogerów, vlogerów i instagramerów, więc bałam się, że tak będzie również tym razem. Na całe szczęście moje obawy były zupełnie nieuzasadnione- wiara w "ludzi internetu" przewrócona! Uff...

Powieść Alexandry Bracken spodobała mi się bardzo! Jak się okazało, jest to idealna lektura na lato, która zabiera nas w piękne zakątki świata, a do tego w różnych epokach. Podróże w czasie to fascynujący temat, który sprawdza nie tylko umiejętności autora co do kreowania bohaterów i świata, ale także zachowania realiów historycznych. Czy autorce się to udało? I tak, i nie- chociaż właściwie nie jest to dla mnie dużą wadą. Samo tło historyczne jest skonstruowane poprawnie, jest również dobrze wyjaśnione (chociaż ekspozycja jest czasami siermiężna)- nie trzeba być orłem z historii, aby rozumieć położenie bohaterów pod względem kulturowym i społecznym. Problem tkwi raczej w bardzo postępowych bohaterach- niektórzy z nich, choć żyją w dużo dawniejszych czasach, mają zupełnie współczesne poglądy. I to może być wada. Z drugiej strony są oni bardziej tolerancyjni, empatyczni i fair w stosunku do innych- jest to coś, czego ostatecznie nie mogę skrytykować. Bo jak miałabym się przyczepić do braku uprzedzeń co do płci czy koloru skóry? No nie mogę! ;) 


Autorka wyraźnie jest feministką i za to pokochałam ją już na wstępie. Jej żeńskie bohaterki są zaradne, dzielne, bystre i odważne. Męscy bohaterowie są równie dobrze skonstruowani, ale wyraźnie widać, że stoją nieco na uboczu w tej historii. Szaleńczą przygodę pełną skoków w czasie i przestrzeni zaczynamy od poznania głównej bohaterki i jej rodziny. Etta jest świetnie zapowiadającą się skrzypaczką- jej życie wydaje się być dość nudne, bo zupełnie poświęciła się ona grze. Nie ma tu miejsca na romanse, na przyjaźnie czy inne zainteresowania- całym jej światem są skrzypce. Nad jej zbliżającym się debiutem czuwa jej ukochana nauczycielka i przyjaciółka rodziny Alice, a także matka- Rose, z którą bohaterka ma dosyć skomplikowane relacje. Etta i Rose nie wydają się sobie zbyt bliskie, jednocześnie dziewczyna cały czas chce zaimponować matce i poczuć, że ta jest z niej dumna. Okazja do wykazania się matce pojawi się na horyzoncie dużo szybciej niż Etta przypuszcza i przyjmie zupełnie inną formę. To nie gra na skrzypcach będzie najważniejsza, ale spryt, zaradność, odwaga i otwarty umysł. Nieświadoma swoich umiejętności przenoszenia się w czasie Etta, szybko będzie musiała poznać ten nieznany świat i wykorzystać swój dar, aby uratować matkę ze szpon okrutnego i bezwzględnego Cyrusa Ironwooda. Nasz główny antagonista oczywiście chce panować nad czasem i potrzebuje do tego celu pewnego artefaktu, który Etta zmuszona jest odnaleźć. 

W podróży towarzyszyć jej będzie Nicholas Carter- również podróżnik w czasie, który jednak nad tę umiejętność przedkłada bycie piratem (ale legalnym, jak sam zastrzega). Jego losy są bardzo ściśle związane z rodziną Ironwoodów, co jest przekleństwem bohatera. Zostaje wplątany w misję Etty, choć nie jest temu taki niechętny. Oczywiście skoro mamy w jednej powieści młodych dziewczynę i chłopaka, to rozwinie się między nimi romans. To tak naturalne jak słońce wstające na wchodzie :)

I choć lubię fajnie poprowadzone wątki romantyczne oparte o partnerstwo, tak jak w tym przypadku, to w pewnym momencie ten wątek przybiera tak melodramatyczne tony, że "Moda na sukces" to przy tym nuda. Napięcie między bohaterami jest podkręcone do granic możliwości i to absolutnie wciąga, ale z drugiej strony rozmowy bohaterów są czasami nieco przesadzone. Brakowało mi tu troszkę powściągliwości. Ale widzę jedną wielką zaletę w związku bohaterów- bardzo dużo rozmawiają o swoich uczuciach, oczekiwaniach i obawach. To nie jest jedna z tych książkowych par, która zakochuje się w sobie i potem, gdy coś idzie nie tak, to cierpi w milczeniu. Nie- u Alexandry Bracken jest dużo miejsca na dialog. Dzięki temu romantyczne męki naszych bohaterów szybko znajdują rozwiązanie. 

Jeszcze jedną, dość istotną bohaterką jest Sophia- wnuczka Cyrusa. Za wszelką cenę chce ona zasłużyć na szacunek dziadka i być może w przyszłości być jego spadkobiercą. To ona towarzyszy bohaterce podczas pierwszego skoku w czasie i wprowadza niczego nieświadomą Ettę w tajniki podróżowania. Ich wzajemna relacja przepojona jest niechęcią, ale z drugiej strony dziewczyny potrzebują siebie nawzajem, więc traktują się z szacunkiem. Ta relacja jest jedną z ciekawszych w całej powieści. 


Relacjami miedzy bohaterami "Pasażerka" stoi. To one są tu najważniejsze, a inne wydarzenia stanowią tylko tło dla nieposkromionych uczuć bohaterów. Relacje Etty z matką i Alice, a także Nicholasem czy Sophią są dobrze skonstruowane i wiarygodne. Nie miałam problemu z uwierzeniem w uczucia między bohaterami- czy to te negatywne, czy pozytywne. Sercem opowieści jest wątek romantyczny, który opiera się na zderzeniu przeszłych poglądów, z tymi całkiem współczesnymi. To bardzo ciekawy zabieg, choć jak wspominałam- Nicholas, jako bohater starej daty, ma bardzo postępowe poglądy. 

Romans zatem nieco nie wpisuje się w dawne czasy, ale jest jeden wątek, który został poprowadzony bardzo sprawnie. Otóż Nicholas jest czarny. Jego podróż poprzez różne epoki wiąże się więc z dyskusją na temat rasy i miejsca czarnoskórych osób w społeczeństwie. Autorka nie boi się ukazywać różnych odcieni rasizmu i kontrastować ich ze współczesnymi poglądami Etty i jej tolerancją. Jest to bardzo ważny wątek, który ma wymiar wręcz edukacyjny. "Związek" Etty i Nicholasa nabiera przy tym nowego wymiaru- to nie jest już tylko współczesna dziewczyna i chłopak z innej epoki- to dójka bohaterów o odmiennych kolorach skóry, która musi się borykać nie tylko z uprzedzeniami co do płci, ale także rasy. 

"Pasażerka" to jeden z tych przypadków, kiedy podczas lektury poznajemy nie tylko bohaterów, ale i samą autorkę. Bardzo lubię, gdy okazuje się, że twórca jest porządnym człowiekiem- tolerancyjnym i rozsądnie myślącym. Alexandra Bracken zwróciła moją uwagę, więc na pewno będę czytać jej kolejne powieści. Jak widzę przede mną jeszcze jej seria "Mroczne umysły", a także książki związane z "Gwiezdnymi Wojnami". Oprócz Anety Jadowskiej, jest to więc moje kolejne czytelnicze odkrycie tego roku :)

Ale wracając do "Pasażerki" ;) Jest to książka, która mnie oczarowała. Ale nie zrobiła też tego od razu- pierwsze strony nie do końca mnie wciągnęły. Dopiero po kilku rozdziałach doszłam do tego etapu, w którym od książki nie mogłam się wprost oderwać. Dlatego jeśli i Wy czujecie, że powieść Was nie wciąga- to dajcie jej szansę i czytajcie dalej. Cieszę się, że jest już dostępna kolejna część, bo dzięki temu będę się mogła wkrótce za nią zabrać :) Mam nadzieję, że również mi się spodoba!

Komentarze

Popularne posty